środa, 9 stycznia 2013

‘'Sen jest dobry. - stwierdził. - Ale książki są lepsze.’



   Zanim zaczęłam czytać ‘Pieśń lodu i ognia’ obejrzałam serial, obie serie od razu i myślę, że dobrze zrobiłam. Ogrom postaci, miejsc, zamków, chorągwi i tym podobnych rzeczy poraża, w każdym razie na początku. Oczywiście wiedziałam mniej więcej, kto z kim, gdzie i dlaczego i to bardzo mi pomogło. Łatwiej było mi sobie wszystko wyobrazić, po prostu widziałam wszystko w mojej głowie i poszerzałam resztę o informacje, których zabrakło w serialu, a które w książce były doskonale opisane.

   Siedem królestw ogarnęła gorączka krwi, krainą chce rządzić 4 ludzi tytułujących się królami, toczą walkę o najwyższą stawkę – o tron. Za wąskim morzem Daenerys przemierza Czerwone Pustkowie razem ze swoim khalasarem i ze smokami. Dzieci Starków rozproszone po świecie, każde z nich stara się przeżyć. Wszystkim im przyświeca kometa, której pojawienie się interpretują po swojemu.

   W drugiej części sagi Martin zaskakuje czytelnika na każdej stronie, nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć i jak potoczą się losy bohaterów. Czasami ‘podpuszcza’ – w mojej głowie często powstawała wizja wydarzeń, już myślałam, że taka jestem przebiegła i autor mnie nie zaskoczy – a tu wszystko legło w gruzach. Spiski, zdrady, knucie po kątach są na porządku dziennym, nie sposób się nudzić. Niektórych postaci nie mogę rozgryźć, dla kogo walczą, po czyjej są faktycznie stronie a kogo oszukują udając przyjaciół, by potem wbić nóż w plecy? Pewnie zanim dobrnę do końca serii spotka mnie nie jedna niespodzianka. 

   Podziwiam Martina za pracę, którą włożył w te książki. Wielokrotnie toczyłam rozmowy ze znajomymi, którzy także czytali sagę i do tej pory nie możemy się nadziwić, jak jedna osoba mogła wymyślić świat tak realny, postaci tak złożone, które wręcz ożywają w naszych głowach. Język, którym książka jest napisana, sprawia, że jeszcze lepiej można wczuć się w klimat Westeros. Gdy Arya ucieka i zabija strażnika ja drżę ze starchu, by jej nie złapali, gdy Tyriona dopada gorączka bitewna ja walczę razem z nim, gdy Catleyn przychodzi do Królobójcy, by z nim porozmawiać w celi czuje jej obrzydzenie i pogardę do tego człowieka. Uwielbiam zatracić się w tak dobrze napisanej książce. Z tego świata wyrywa mnie niestety płacz dochodzący z łóżeczek, dwa potworki domagają się mleka. Cieszę się, ze przede mną jeszcze tyle czytania i od tej pory zaczynam dawkować sobie tą przyjemność, żeby  za szybko się nie skończyła.



Książkę przeczytałam w ramach wyzwania 'Trójka e-pik'.
 

2 komentarze:

  1. Czytam recenzje na temat twórczości Martina, ale szczerze przyznam, że jakoś boję się zabrać za tę literaturę. Może to nie moja bajka? Nie chciałabym kupować kolejnej cegły, która odstoi na półce całe lata. A może rzeczywiście najpierw film?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze swojej strony jak najbardziej polecam - wg mnie każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A może warto by wypożyczyć z biblioteki i sprawdzić, czy to lektura dla Ciebie? ;)

      Usuń