niedziela, 20 stycznia 2013

'Irena' Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska

Za każdym razem obiecuje sobie, że nie będę podchodziła tak emocjonalnie do książki, że zachowam dystans, nie wczuje się tak mocno w życie bohaterów. I za każdym razem moje obietnice spełzają na niczym.

Książka, za czytanie której nie zabrałabym się, gdyby nie wyzwanie 'Trójka e-pik'. Widziałam pochlebne opinie na LC, ileś tam tych pozytywnych gwiazdek, nawet pokusiłam się o przeczytanie fragmentu na forum i nic. Bez entuzjazmu. Może też dlatego, ze to imię nie kojarzy mi się najlepiej... Zostawiłam ją na później, jako coś lekkiego na wieczór. Znowu muszę to napisać: żałuje, że za niektóre książki nie biorę się wcześniej!

Kiedyś przeczytałam, że dobrym pomysłem na rozpoczęcie książki jest śmierć, nieważne, czy ma ona duże znaczenie dla całej fabuły czy jest po prostu jej tłem. I tak też rozpoczyna się "Irena', od śmierci dziadka Felka, po czym zostaje on nam przedstawiony i z miejsca wiemy, że moglibyśmy go polubić. Ot, miły, straszy pan, który umiera w swoim łóżku. Jego śmierć nie jest jakoś szczególnie roztrząsana w książce, służy raczej jako tło. Za to jego żona, teraz już wdowa Irena odgrywa znaczną rolę, próbuje przełamać lodowe góry między Dorotą a Jagodą. I w sumie dobrze jej to wychodzi. Niewinne fortele, których się dopuszcza nadają takiej lekkości książce, stanowią małe oderwanie od problemów.

Tak jak pisałam, prawie zawsze utożsamiam się z którąś z postaci, przejmuje jej problemy, czasami nawet styl bycia, mówienia, 'patrzę na świat jej oczyma'. Tym razem nie mogłam się zdecydować, czy to będzie córka - menadżer w dużej, warszawskiej korporacji, która żyje pracą, ambitna i niedostępna, czy matka, która straciła synka i przeżywa tą tragedię od 30 lat, mimo, iż sądzi, że już się z nią pogodziła. Obydwie te kobiety są mi bliskie, ich problemy także, dlatego tak bardzo mnie poruszyły. Patrzyłam znad książki na moje dwa szkraby i serce mi pękało na samą myśl o ich stracie. 

Wszystkie postaci są dość szczegółowo zarysowane, problemom możemy przyjrzeć się z każdej strony i sami zdecydujemy, po której staniemy stronie, autorki nam tego nie narzucają. Podoba mi się to, że nie starają się pisać 'po amerykańsku', jako to się zdarza niektórym polskim autorom. Jak dla mnie, książka, którą naprawdę warto przeczytać.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania 'Trójka e-pik'.


1 komentarz:

  1. Dziękuję za trzecią lekturę. Cieszę się bardzo, że to dzięki mojemu wyzwaniu zabrałaś się za "Irenę" :) o to właśnie chodzi w tej mojej zabawie :) zapraszam na podsumowanie i mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu znowu weźmiesz udział :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń